sobota, 12 lipca 2014

I know

 Dla Tori ♥♥


muzyka 

Mówisz, że masz wyjebane i że olewasz go tak samo jak On Ciebie, a tak na prawdę to cały czas o nim myślisz, chciała byś z nim pisać codziennie, wszystko Ci go przypomina, a gdy słyszysz jego imię od razu kojarzysz je sobie z nim, mino tego, że na to nie zasługuje, ponieważ On sprawił Ci tyle przykrości. Taka jest prawda....
Czytałam to zdanie już tak wiele razy...i wciąż trudno mi je zrozumieć.To nowość, bo ja zawsze wiedziałam co kto miał na myśli...każde słowo interpretowała i sprawdzałam. Nic. Moja głowa nic nie wymyśli. Kompletna pustka. Ja pasuje.
Wstałam zza biurka i podeszłam do drzwi, w które zapukałam. Coś tam usłyszałam, więc weszłam. Kurwa mać! Zamknęłam szybko drzwi, ubrałam płaszcz i wyszłam z budynku. Nigdy więcej. Jak on mógł pierzyć się z kimś kiedy ja jestem obok. Kurwa, kurwa,kurwa i jeszcze raz kurwa! Tym razem Delavinge przesadził. Jebany stary dziad, zapatrzony w młodsze od siebie. Oczywiście to nie pierwszy raz. Już kilka razy widziałam, bądź słyszałam co oni tam robią. Przeważnie sprowadzał sobie o dwadzieścia, trzydzieści lat młodsze...ale tamta ledwo mogła mieć dziewiętnaście.
Że też jego żona tego nie widzi.... Jedno jest pewne; nigdy tam nie wrócę.
Viktoria McVey
***
Jestem bez pracy i z małym mieszkaniem na przedmieściach. Nie wiem co ja mam teraz zrobić z swoim życiem...Jedna samotne dziewczyna mniej....Viktoria otrząśnij się! 
Chwyciłam do ręki gazete i zaczęłam zakreślać miejsca gdzie mogłabym pracować.
Gdy już wykreśliłam zawody do jakich się nie nadaje...zostały cztery. Akompaniatorka, sprzątaczka, adwokat i...dziwka. Ostatnie od razu przekreśliłam. Jak ja mogłam w ogóle pomyśleć żeby być dziewczyną do towarzystwa?! Muszę zacząć trzeźwo myśleć. 
Naszykowałam siedem CV i jutro muszę je zanieść...jednak najgorsze jest to, że wciąż mam te dwójkę przed oczami. Na stole...on i ona...stop! Nawet nie chce o tym myśleć. 
***
Minął kolejny miesiąc. Jak do tej pory przyszła mi tylko odmowa od firmy sprzątającej. Super. Więc jak ja mam się gdzieś wyżej dostać? Straciłam już nadzieję. Teraz pomieszkuje u znajomych, bo tamto mieszkanie musiałam sprzedać, ale co dalej będzie? Hannah, Gabriella i JJ na pewno mają mnie już dosyć.
Hannah, Gabriella i JJ
Chyba muszę...uciec się do ostateczności.
Na prawdę nie chce, ale wiem, że to co skreśliłam na sam początek musi teraz zostać przeze mnie przyjęte. Zostanę jakąś pieprzoną dziwką. Kimś kogo nikt nie szanuje. Kimś kto jest pomiatany i wykorzystywany...kimś kim już byłam.
-Nie musisz się wyprowadzać-powiedział JJ, ale wiem, że mówi to, bo chce być miły.
-Męczę was od miesiąca, a tak to znajdę prace, albo sama nie wiem...
-Przestań. Możesz znaleźć prace,ale gdzie będziesz mieszkać? Ja zawsze chętnie cię przyjmę-powiedziała Han.
-Ja też-przytaknęła jej Gabriella.
-U mnie zawsze, gdy nie ma Holly-chłopak mruknął, patrząc na swój telefon.
-Jesteśmy tutaj-Gab pomachała mu ręką przed twarzą.
-Dziękuje wam-przytuliłam ich. Chciało mi się płakać. Jeśli do jutra nie przyjdzie mi żadna odpowiedź to mogę się załamać. Minęły dwa miesiące. Jestem niemal bezdomna i na utrzymaniu przyjaciół.
*** 
Następnego dnia stałam. Stałam sobie na moście w Miami i patrzyłam. Patrzyłam na obłok i widok. Chyba jestem popierdolona. Tak to dobre słowo żeby mnie określić. Wczoraj poszłam do lekarza i powiedział mi, że mam bulimie, a potem skierował mnie do jeszcze innego lekarza i dowiedziałam się,że mam białaczkę. Jak zajebiście. Postanowiłam, że nie warto się męczyć.Moi przyjaciele zrozumieją, to wszystko napisałam w liście. Mogą mnie jeszcze znienawidzić, bo...potrzebowałam pieniędzy i wytłumaczyłam im co zrobiłam dwa dni temu...puściłam się. Jego ręce były ohydne. Wzdrygam się za każdym razem gdy sobie o tym przypominam. Chciałabym tylko zapomnieć. 
Chciałabym skoczyć...ale mam za mało odwagi. Nawet ludzie z internetu, których poznałam mi nie pomagają. Ale jest Zayn...szkoda, że nigdy go nie spotkam. Podobno gdzieś tutaj mieszka. Ale tylko napisałam mu co mam zamiar zrobić i tyle. Odeszłam. Czasami przyjaźnie z internetu są na prawdę ciekawe. Pisaliśmy ze sobą, ale to tyle. On mnie pocieszał.Wie o wszystkim. I wie też, że w dzieciństwie nie było mi łatwo.
Nagle ktoś zaczął dzwonić. Zayn...to dziwne, że dzwoni wtedy kiedy o nim myśle.
-Hej-przywitałam się.
-To jesteś ty?-spytał od razu.
-Ale o co ci chodzi?-zmarszczyłam brwi.
-Czy to ty stoisz na moście w Miami i zamierzasz skoczyć?!-krzyknął.
-Tak, to ja-przyznałam się.-Ale skąd to wiesz.
-Dostaliśmy wezwanie i wiedziałem co chcesz zrobić. Dlaczego Viky?
-Wiesz dlaczego-warknęłam.
-Nie rób tego-poprosił.
-Nie mam powodu by żyć-jedna łza spłynęła po moim policzku.
-Żyj dla mnie-prawie go nie usłyszałam.

-Nie.
-Proszę...-słyszałam jak coś wydaję dziwny dźwięk. Jakby pocieranie o siebie metali.
-Gdzie ty jesteś Zayn?
I wtedy poczułam rękę na ramieniu, przez co omal nie upadłam. Wysoki Mulat stał obok mnie, mierząc mnie wzrokiem. Zayn Jewwad Malik we własnej osobie.
-Jak się tutaj dostałeś?
-Serio się nie domyśliłaś?
Otworzyłam szeroko oczy.
-Jesteś...-zaczęłam, ale nie mogłam więcej z siebie wydusić.
-Strażakiem? Tak.
-Dlaczego mi nie powiedziałeś?
 -Nie zrozum mnie źle...ale po co?
-No nie wiem...po myślałam, że możesz mi zaufać-patrzyłam w dół.
Skoczenie jest dość kuszące...
-Nawet o tym nie myśl-warknął Zayn.
-Bo co mi zrobisz?
-Proszę cię.
-Wiesz jaka jest moja sytuacja...-zaczęłam, ale mi przerwał.
-Mogę ci pomóc. Tylko nigdy nie rób więcej tego-wskazał na nadgarstki.-Dobrze?-rozłożył ręce abym go przytuliła.
-Nie...ja przepraszam, ale nie mogę przyjąć twojej pomocy...-cofnęłam się.
Teraz miałam jeszcze więcej szansy żeby skoczyć.
-Dlaczego?-zdziwił się.
-Bo masz dziewczynę. Bo znamy się tylko przez internet. Bo mi nie ufasz. Bo...
-Przestań. Błagam. Ufam ci.
-Każde z nas uważa coś innego.
Patrzyliśmy na siebie. Jego miodowe tęczówki były tak bardzo hipnotyzujące. Moje umysł walczył ze sobą. Przyjmij jego pomoc, ale po co? Jeśli będę chciała się znowu zakochać to mogę po prostu iść się pouczyć matmy. Ale dlaczego musi chodzić akurat o związek? Viktoria stop. Przestań tyle myśleć. Łatwo mówić, trudniej wykonać. I na co mi to było. Mogłam dalej znosić romanse szefa i tak odejście mi nic nie dało. Wciąż mam przed oczami ten żałosny widok. 
Cofnęłam się o krok. To ten krok zaważył. Potknęłam się i zaraz miałam lecieć w ciemność. To nic, po prostu zginę. Tego chciałam, czyż nie?
-Viktoria-ktoś pociągnął mnie za rękę, przez co jednak nie poleciałam.
-Zayn-jęknęłam.-Ja nie chce.
-A ja mam to gdzieś.
*rok później*
Zamieszkałam z Zaynem. Nie jest tak źle, czasami się kłócimy, dokuczamy sobie, a nawet zdarzało się nam pobić. Ale jestem tutaj. Z nim. Czy jesteśmy parą? Otóż nie. Uznałam, że lepiej aby tego nie zaczynać. I tak jest dobrze. Jako para nasze dwa wybuchowe charaktery nie dałyby rady.
Przestań się okłamywać, kochasz go.
To właśnie podpowiada mi sumienie, ale ignoruje je. Skoro uznałam, że chce być TYLKO przyjaciółką Malika to tak będzie.
-Wróciłem!
-To fajnie-zamknęłam szafkę i podałam kolację do stołu.
Chwilę później w drzwiach pojawił się Mulat razem z jakąś blondyną. Kto to kurwa ma być? Jakaś dziwka z ulicy? Chociaż nie wygląda, ale chłopak umie sobie znaleźć dziewczynę.
-Viktoria to jest Ellie, moja dziewczyna. Ellie to Viktoria, moja współlokatorka-przedstawił.
Właśnie poczułam jak to jest mieć złamane serce. Ale nie wolno mi teraz płakać. Nie przy tej suce i nie przy nim. To może zaczekać.
Zayn & Ellie
-Miło mi cię poznać-powiedziała tym swoim przesłodzonym głosikiem.
A weź spierdalaj.
-Mi również-wymusiłam uśmiech.-Zjesz z nami kolacje?-zaproponowałam.
-Oh, jasne-pozwoliła swojemu chłopakowi objąć się w talii.
Jak ja nienawidzę tej dziewczyny. A wiecie co jest w tym najgorsze? Że ma idealne ciało, po prostu jebany ideał. No jasne. Chłopak idealny spotyka się z idealną dziewczyną. Jakie to kurwa typowe. Gdy tylko na nich patrze to mam ochotę się poryczeć. Jak mogłam zrobić coś tak głupiego? Straciłam swoją szanse. Ona zajęła moje miejsce. Ale kto z nim mieszka? Ja! No więc 1:1. A niech się jebie. I tak jej nie lubię.
-To my pójdziemy do mnie-powiedział mój chłopak i poszli do pokoju.
Była cisza. No i dobrze.
Nie mogę tak siedzieć w domu. Muszę gdzieś wyjść, ale też zżera mnie ciekawość co oni tam robią...może pójde tam? Viky no nie wiem czy to taki genialny pomysł. A tam cicho. Idę.
Zapukałam i weszłam.
To co tam zobaczyłam załamało mnie. Oni się całują, ale nie tak tylko w usta. Dlaczego?! Chociaż obiecałam sobie nie płakać to nie dam rady. Łzy spływają po moich policzkach. Ale już nie dam rady. Chce gdzieś wyjść. Wybiegłam z domu, ubierając tylko po drodze balerinki. Mam dość. Mogła to być każda. K A Ż D A, ale nie ona. Ellie jest tak cholernie perfekcyjna.
Usiadła na jakieś ławce i zaczęłam płakać. A niech sobie ludzie kurwa patrzą na mnie jak na idiotę, mam to w dupie.
-Viktoria?-ktoś dotknął mojego ramienia.
Podniosłam wzrok. Zayn Jewwad Malik we własnej osobie.
-A gdzie twoja Ellie?-warknęłam.
-Viky ty wiesz, że ja tak na prawdę nie jestem z nią? Prawda? Mnie nie interesują wysokie blondynki, zdecydowani bardziej wolę niskie brunetki-oznajmił.
Spojrzałam na niego.
-Jedna taka siedzi teraz obok mnie. I pomimo rozmazanego tuszu wygląda najpiękniej na świecie-uśmiechnął się.
Patrzyłam na niego oniemiała On...on...on...
To nie jest możliwe.

To tylko mój głupi sen.
-Ja...yyy...Zayn...-nie wiedziałam co powiedzieć.
Chyba pierwszy raz w życiu.
-Wiem, że ci na mnie zależy-szepnął, zbliżając się do mnie.
Nie mogłam się ruszyć .Jego zapach mnie omamił. Ta cudowne męskie perfumy marki puma...
-Widzę jak na mnie patrzysz, jak byłaś zazdrosna o Ellie, że jej nienawidzisz bo rzekomo się ze mną spotykała-jego usta były co raz bliżej.
-Masz rację-przyznaje się.
W końcu łączymy nasze usta w namiętnym pocałunku.
____________________________________
Miałbyc smutny, ale taki nie wyszedł gdyż tamten gdzieś zgubiłam i pisałam od nowa kompletnie od nowa w innej tematyce. Nie chciałam żeby tam był happy and, ale niech już będzie.
Jest 4 nad ranem, ale pisałam to bo niedługo wyjeżdżam i nie będzie mnie tydzień, więc to tyle :)
Ask jeśli macie jakieś pytania :)
Do następnego xx

1 komentarz: