niedziela, 22 czerwca 2014

No way baby, część 4

muzyka 
Mogłam poczuć jego cudny zapach . Pachniał grejpfrutami z miętą . 
-Nie mam zamiaru Zayn. - odpowiedziałem mu w końcu po czym odsunęłam się . 
- Czyli mogę to wyrzucić ? - lekko kiwam głową. Chłopak bez zastanowienia podchodzi do okna i wyrzuca żyletke. 
Zaczynam odczuwać wściekłość , lecz po chwili to uczucie zamienia się w ulgę. W końcu Zayn zrobił coś , czego ja sama nie potrafiłabym zrobić . 
- Możemy już iść ? 
- Tak . - zmierzam do drzwi. Kiedy jesteśmy przy schodach zatrzymuje się. - Dziękuje Zayn . - delikatnie dotykam jego dłoni. 
 - Zrobiłem to dla twojego dobra - ściska moją dłoń mocniej . 
- Jeśli chcesz zapytać dlaczego to... 
- Przecież o nic nie pytam . - uśmiecha się w czrujący sposób . - Chodźmy już . - puszcza moją rękę.
Na dole jest tylko kilka osób . Pewnie dlatego bo przyszliśmy zbyt wcześnie.Siadamy przy stoliku , przy którym nikogo nie ma . 
- Jesteśmy za wcześnie . Więc może pójdziemy na mały spacer ? - proponuje mi chłopak . 
- Okej. To przyniosę nasze kurtki. - szybko poszłam po nie poszłam. Gdy wróciłam Zayn czekał już przy drzwiach. - Proszę - podaje mu jego czerwoną kurtkę . 
- Dzięki . - Zayn pomaga ubrać mi płaszcz po czym wychodzimy . 
Przez chwilę słychać tylko nasze kroki po śniegu . 
- Lubisz zimę ? - pyta niespodziewanie . 
- To może dziwne , ale lubię wszystkie pory roku. Przecież nie da się żyć cały czas w tym samym klimacie . 
 - Tak ... - Czekaj czy my właśnie gadamy o pogodzie ? - śmieje się . 
- Taa ... przyznam , że to nietypowe. - Wracasz do domu na święta ? 
- Nie mój dom jest bardzo daleko stąd i nie ma sensu tam jechać na tylko parę dni . 
- Czyli , że chcesz spędzić święta tutaj ? 
- No, tak . 
- W takim razie ... - nie mogę dokończyć zdania , gdyż przewracam się na lodzie. 
- Łoł ... - schyla się do mnie . - Nic ci nie jest . 
- Niee ... - zaczynamy się głośno śmiać . Malik podaje mi rękę dzięki czemu mogę wstać ze śniegu. 
- Wybacz . Zawsze ze mnie taka gapa . 
- No może troszkę . 
- Aha dzięki - idę szybciej przed siebie udając obrażoną. Słyszę że chłopak za mną idzie. Łapie mnie za nadgarstek i przyciąga do siebie . Czuje jego oddech na swojej szyji . 
- Wiesz , że żartowałem ? - patrzę na niego przez chwilę ze smutnym wyrazem twarzy , a po chwili szeroko się uśmiecham . 
- Wiem - chłopak odwzajemnia uśmiech . - Chodźmy dalej . - A wracając do świąt chce cię zaprosić do mnie . 
 - Perrie to miło z twojej strony , ale nie chce robić kłopotu . 
- Zayn niby jaki z ciebie kłopot ? Proszę cię . Zrób to dla mnie . 
- Dobrze , przemyśle to. 
- Okej . Wracając do akademika rozmawiamy o naszej najlepszej gwiazdce z dzieciństwa . Gdy już jesteśmy w akademiku impreza trwa na całego. Duża grupa studentów gra w prawda czy wyzwanie , inni siedzą przy stoliku i piją , a pozostali tańczą. 
- Too co robimy ? 
- Może prawda czy wyzwanie ? 
- Okej - podchodzimy do tych , którzy grają . 
- Heej możemy się dołączyć ? 
- Jasne - odpowiada jakaś dziewczyna. Siadam obok Hazzy , a Zayn obok mnie. 
- Dobra , Ashley kręcisz . - dziewczyna z krótkimi włosami kręci butelką 
  - Harry ? - Wyzwanie - na jego twarz wkrada się uśmiech . 
- Hmm... pocałuj ... - jej wzrok zatrzymuje się na mnie . - Perrie . 
- Przecież ona chodzi z Zayn'em . Szkoda tylko , że kompletnie do siebie nie pasują. - nie wiem kto to powiedział . 
- Dla twojej wiadomości Zayn jest moim przyjacielem .- odpowiadam temu komuś. 
- Aha , w takim razie dajesz Hazz. - poganiają go. Odwracam głowę w jego stronę . Ale on daje mi tylko całusa w policzek. - Ale ja mam dziewczynę , a Perrie to moja przyjsciółka i nie chce aby łączyło nas coś więcej. 
-Arggh ... dalej . Teraz ty . Harry kręci .Długo mija zanim przychodzi moja kolej. 
-Prawda . 
-Czy to prawda , że pokłóciłaś się z Gemmą przez Zayn'a ? 
-My ... my się wcale nie pokłóciłyśmy tylko przyjechał do niej chłopak i chce spędzić z nim czas . - nie chce żeby ktoś o tym wiedział . To nasza sprawa .
 Butelka kręci się dalej ... 
- Zaraz wrócę. Idę tylko po telefon bo zostawiłem go u ciebie . 
- Okej . - gdy wstaje lekko chwieje się na swoich nogach. Przecież nic nie pił ... Minęło 20 minut , Zayn nadal nie wrócił . Idę więc do swojego pokoju. Znów zastaje chłopaka śpiącego na łóżku . Kładę się obok niego. 
- Zayn ? - mówię cicho. Otwiera oczy. 
- O rany... zasnąłem ? 
- Chyba - śmieje się . 
- Przepraszam. Ostatnio często tak mam... -
 Nic nie szkodzi. 
- Będę się zbierał. 
- Czemu ? Zostań jeszcze. 
- Może ... 
- Proszę . 
- No dobrze . 
- W takim razie chodź. Pokaże ci coś. - biorę jego rękę i prowadzę do okna. 
- Co ty robisz ? 
- Zobaczysz. - otwieram je po czym wychodzę na dach. - Chodź. 
Malik przyłącza się do mnie. Kiedy siedzimy patrzymy w niebo . Jest dosyć zimno , ale to nic . 
- Nie jest ci zimno ? 
- Troszeczkę. 
- Poczekaj ... - wychodzi , a po chwili wraca z dwoma kocami i czapką. Podaje mi jeden .
  - Dzięki. - Proszę - wkłada swoją czapkę. - Jestem podatny na choroby... - W porządku. Wiesz naprawdę powinnieneś ze mną na święta . - Chciałbym , ale... - Ale co ? - spoglądam na niego - Po prostu nie mogę . Muszę tutaj zostać . Przepraszam . - Nie przepraszaj. Wyjeżdżam jutro wieczorem. A wracam 30 grudnia. Mam nadzieję , że chociaż w sylwester spędzimy razem ? - Masz to jak w banku. - posyła mi uśmiech. Tak pięknie mu z nim na twarzy. - Zrobimy sobie zdjęcie ? - pyta nagle . 
- Yhym - wyciąga swojego iPhone'a. Robimy kilka zdjęć. 
 - Pokaż.

 - Myślę , że to będzie najlepsze .
 - Jakie urocze . 
- Tak to prawda . Jesteśmy piękni . Noo może ja trochę bardziej - śmieje się. 
- Eeeej .
 - Oczywiście , że ty jesteś najpiękniejsza . 
- Dziękuje , ale wcale tak nie uważam. 
- To lepiej zacznij. Jesteś naprawdę piękna. - czuje gorąc na policzkach. Oprócz Harry'ego , nikt nie prawił mi kompelementów . 
- Tak , oczywiście - mówię w sarkastyczny sposób. Siedzimy tam z jakieś trzy godziny. Rozmawiając o różnych rzeczach . 
NASTĘPNEGO DNIA ... 
-Paa . Będę tęsknić . Baardzoo. - żegna się ze mną Hazza. 
- Ja też i to bardzo. - przytulam go tak mocno jak tylko potrafię. . 
-Ej , ej. Chyba nie chcesz mnie udusić ? 
- Owszem chce i to bardzo. Mogłabym cię wypchać i postawić cię nad łóżkiem . Wtedy byłbyś ze już ze mną na zawsze. 
- Haha. Wesołych świąt skarbie. 
- Nawzajem kochanie . 
- Okej pójdę już , bo chyba ktoś też chce się z tobą pożegnać . - odrywa się i wskazuje na Zayn'a. 
- Paa . 
- Pa. - mówię zanim odchodzi. Podchodzę do mulata. 
- Cześć . Chciałem się pożegnać. Chociaż nie będzie cię tylko tydzień. 
- Tylko ? Chyba aż tydzień. 
- No tak. Chyba tego nie przeżyje. - śmieje się. - Yhyym. - wyciąga do mnie ręce . Przytulam go . Znów ten zapach. 
- Już tęsknię. 
- Ja bardziej - droczy się. 
- No , chyba jednak nie . - zaczynamy się poruszać jak pingwiny. 
- Taa jasnee. 
- Dobrze niech ci będzie . Ale robię to tylko dlatego bo zaraz się spóźnię. - zatrzymujemy się , a on omal co się nie przewraca. - Zayn ? Myślę , że musisz iść do lekarza. To nie jest normalne. 
- Obiecuje , że pójdę się przebadać. - uśmiecha się , ale w jego oczach widać ... smutek . - Trzymam cię za słowo. Okej . Muszę iść. Wesołych świąt. 
-Wesołych świąt . - biorę swoją walizkę i odchodzę. Odwracam się jeszcze raz i posyłam mu uśmiech . 
TYDZIEŃ PÓŹNIEJ ... 
Kiedy wchodzę do akademika nikogo nie zostaje. Wydaje się pusty. Wchodzę do pokoju i pierwsze co zauważam to paczka leżąca na krześle . Podchodzę i czytam kartkę. Dla diabełka od świętego Mikołaja Otwieram ją. To torebka o której mowiałam Zayn'owi , że nie mam pieniędzy aby móc ją kupić . 
 Jest taki kochany. Dobrze , że też mu coś kupiłam tylko w porównaniu z torebką to drobiazg. Pójdę do niego . Muszę mu podziękować . Idąc spotykam Harry'ego z Angelą . 
-Heej . Jak święta ? - pytam szczerząc zęby. 
- Hej Pezz dobrze a u ciebie ? 
- Super. Spedziliście je razem ? 
- Tak . Było ... zabawnie - mówi spoglądając na dziewczynę w ten wyjątkowy sposób. - Wpadnij do mnie potem . Mam coś dla ciebie. 
- Jasne , ja dla ciebie też . To do zobaczenia. 
- Paa. - pospiesznym krokiem zmierzam do Zayn'a. Pukam do drzwi. Nie otwiera. Trudno , może po prostu gdzieś poszedł . 
 KILKA GODZIN PÓŹNIEJ ...
 Piszę do niego , ale nie odpowiada . W końcu przychodzi do mnie Harry . W ręku trzyma małą torebeczke na której widzę mikołaje. Uśmiecham się. 
- Wesołych świąt - mówimy i wręczamy sobie prezenty. - Ty otwórz pierwsza. 
- Chętnie. - w torebce jest prostokątne pudełko , a na nim złota kokardka. Delikatnie je otwieram. To złoty wisiorek ze serduszkiem. Jest śliczny.



- Podoba ci się ? 
- Bardzo ! Dziękuje Hazz - cmokam go policzek. - Teraz twoja kolej. - otwiera torebkę i sądząc po jego minie ciesz się .
 - Wielkie dzięki Perrie. Jesteś kochana. 
- Ty też. - chłopak zakłada czapke , a ja mocuje się z zapięnciem .
 - Pomogę ci. - zapina wisiorek na mojej szyji. 

NASTĘPNEGO DNIA ...
 Dziś jest sylwester . Nowy rok , nowe plany , nowe znajomości , nowe sukcesy jak i porażki po których trzeba będzie się pozbierać . Ale zmiany zwykle wychodzą u mnie na dobrze . Więc nawet się cieszę. Zayn nadal nic nie odpowiedział . Mam nadzieję , że już niedługo do mnie przyjdzie. Powoli zaczynam się przygotowywać do do imprezy. Mam jeszcze dwie godziny. Ale co mam na siebie włożyć , tego nie wiem ... Przed wyjściem wysyłam jeszcze SMS'A do Malik'a "Zayn , proszę odpisz " Obiecał , że będzie ze mną . Po chwili wychodzę Jeszcze godzina do 12. Kiedy parze na telefon widzę wiadomość . Od Zayn'a. Wreszcie "Perrie przepraszam , ale nie mogłem . Jestem w szpitalu. Proszę nie przychodź , nie chce żebyś widziała mnie w takim stanie Jeszcze raz bardzo cię przepraszam. " Co ? W szpitalu ?! Nie obchodzi mnie to . Muszę wiedzieć co z nim jest.
 Jakiś chłopak wsiadający do auta spada mi z nieba. Szybko do niego podchodzę. - Cześć możesz coś dla mnie zrobić ? 
- Taa ? 
- Błagam podżuć mnie do szpitala .
 - Spoko wsiadaj. - chłopak szybko dociera dojeżdża pod szpital. Rzucam tylko szybkie dziękuje i wychodzę z auta. Wchodzę do szpitala. 
- Przepraszam gdzie leży pan Malik. 
- Pan Malik ? W sali numer 12 na drugim piętrze . 
- Dziekuje. - idę w kierunku windy . Zatrzymuje się. Zauważam napis : ONKOLOGIA . Zamieram . To , to nie może być prawda . Szukam sali numer 12. W końcu ją znajduje. Otwieram drzwi. Na łóżku śpi Zayn. Podchodzę i siadam na krześle. Z jego nosa znów spływa krew . Znajduje chusteczki w torebce i wycieram ją. Wtedy się budzi. 
- Perrie... 
- Hej Zayn - do moich oczu napływają łzy. - Prosiłem żebyś ... 
- Nie Zayn . Chcę w końcu ...- powstrzymuje łzy - wiedzieć . Jesteś chory prawda ? Masz raka ... 
Przez chwile nic nie mówi , lecz odpowiada cicho .
- Tak ...- jego wzrok ląduje na jego rękach .Zaczyna się bawić nerwowo palcami. Z moich oczu wypływa łza.
__________________________________________________
Owszem, możecie mnie zabić. Kiedy to ja tutaj cos dodałam? 
Co do imagina dla Tori...miałam napisany i zgubiłam kartkę. W ten oto sposób mądra ja będę pisała jeszcze raz. Na pewno dodam coś jutro :)
Prześlę sobie ty tylko na laptopa. 
I imagin Caro...wiedziała, wiedziałam, wiedziałam, ona to ma kurde dar żeby doprowadzać mnie do bólu. Jprkdsdlkklfnwrlvna
Nie przeciągam :)

CZYTASZ=KOMENTUJESZ :) x

niedziela, 8 czerwca 2014

#TheVamps

James przechodzi przez lotnisko i nagle zauważa cię w tłumie.



Rozmawiasz przez skype'a z Bradleyem kiedy myje zęby.



Mówisz Jamesowi, że ładnie dzisiaj wygląda, a on zaczyna się rumienić.


Connor zaprasza cię na randkę, ale się nie zgadzasz, więc robi maślane oczka.


Tristan nagrywa dla ciebie filmik z trasy.


Connor całą drogę pisze do ciebie,więc chłopcy spytali się go co planuję.


Podczas wywiady Tristan posyła ci całusa.


Bradley dowiaduje się, że jesteś w ciąży, a on pyta z kim.


Mówisz, że on.


Chłopcy mu gratulują.


Opowiadasz nie śmieszny żart Jamesowi i Tristanowi, ale mimo wszystko oni się śmieją.



Connor jest na ciebie zły, więc proponujesz mu pizze.


Ty i Brad postanawiacie się rozstać.

____________________________________________
Takie krótkie :) 
Zapraszam do zakładki "Zamówienia"
Co do imagina dla Tori to muszę go dopiero napisac ;)
Zapraszam na the first and last dark love ff, którego piszę z inną Karoliną :D
Do następnego :*
Czytasz-komentujesz :) x

środa, 4 czerwca 2014

Abnormal

muzyka 
Dla Ani  ;)
Czy masz pojęcie jak bardzo nienawidzę mojej pracy? Chyba ocenić to uczucie w skale od zera do dziesięciu, dałabym czterdzieści. Zajmowanie się obsługiwaniem ludzi,proponować im jakieś głupie telefony, wychwalając je jak idiotka...to nie jest zajęcie życia. Najchętniej odeszłabym, ale zważywszy na moją chorą siostrę, po prostu nie mogę. Gdybym dopuściła kiedykolwiek do siebie myśl, że ona umrze-stałoby się tak. Aria jest całym moim światem i na prawdę nie chce jej stracić.

-Dzień dobry-kolejny klient podszedł do mojego miejsca pracy.

-Dzień dobry-wstałam z podłogi i usiadłam na krześle.-W czym mogę pomóc?

-Potrzebuje telefonu...-to tylko jakiś brunet z kręconym włosami.

-Jak każdy tutaj-zaśmiałam się. -No tak-posłał mi uśmiech i spojrzał w górę.-Ale ja szukam Samsunga Galaxy S4 Zoom albo Nokie Lumia 820-wziął głęboki oddech. 
Katie Harlan


-Jakieś inne informację? Kolor?

-Czarny.

Spojrzałam pod ladę. Jest tam tylko LG Swift 4X HD i kilka modeli Huawei. Po tylu miesiącach pracy przy telefonach, pamiętam już wszystkie marki, modele i miejsca ich położenie, niezależnie od wszystkiego.

-Muszę iść na zaplecze-oznajmiłam, wychodząc. On tylko patrzył na mnie jak na obrazek.

Szukałam przez długi czas tej pieprzonej Nokii, ale nigdzie jej nie było. Wydaje mi się, ktoś zapomniał wpisać, że ją sprzedał. Ugh...znowu.

-Jest tylko ten czarny Samsung-położyłam pudełko z telefonem na ladę i poprawiłam swoje brązowe włosy, które dzisiaj zostawiłam rozpuszczone.-Może pan przyjść za tydzień... 


-Dobra, skończ-jego ton głosu stał się zimny, aż poczułam ciarki na plecach. Nagle do sklepu wpadło trzech osobników. Ten, którego obsługiwałam mierzy teraz we mnie broń. -Daj kluczyki od kasy-rozkazał.

Drżącą ręką podałam mu swoją smycz, a chwilę później leżałam nie przytomna na ziemi. Czy on mnie zabił?!

***

Powoli otwarłam oczy. Leżę na chłodnej ziemi. Co to ma być?

-Katerina?-do pomieszczenia ktoś wszedł.-Jak się czujesz?-rozpoznałam w nim chłopaka ze sklepu.

-Źle-mruknęłam cicho.-Mogę stąd wyjść? Chciałabym wrócić do domu i siostry...

-Jakiej siostry, Doll? Zwariowałaś?-usiadł obok mnie.

-Aria...ma na imię Aria, ma siedem lat...

-W twoich aktach jest, że umarła.

-Nie kłam!-krzyknęłam, wstając jak poparzona.-Ona żyje! Jest teraz sama w domu! Proszę pozwól mi do niej wrócić...nie lubię kiedy jest sama!

-Katerina...ona nie żyje. To wytwór twojej wyobraźni-pogłaskał mnie po ramieniu.

-Kurwa nie okłamuj mnie!-on kłamie.

Ona żyje...ona żyje...ona żyje...

-O co jej chodzi Brad?-do pokoju wbiegł jeden z tych.

-Tristan znajdz grób jej siostry i przeszukaj dom-rozkazał.

***

-Myślisz, że długo sobie to wmawia?-ich przyciszone głosy dobiegły mnie zza drzwi.

-Jej siostra umarła dwa lata temu, obecnie miałaby dziewięć...no to chyba już wiesz...

-Rodzice?

-Tata zostawił ich, gdy Katie się urodziła, a matka zmarła przy porodzie Arii, była w ciąży dzięki gwałtowi swojego byłego męża...Jest sama, żadnej innej rodziny. Jesteś pewien, że chcesz jej pomóc?

-Jak niczego innego.

O jaką do cholery jasnej pomoc chodzi?! Jak to moja siostra umarła? Ale przecież ja ją widziałam...jeszcze tak nie dawno.

-Katie?-usłyszałam jakiś nieznajomy głos z boku.

-Tak?-próbowałam coś dostrzec w tej ciemności, jednak na marne.-Kim jesteś? 
Peter


-Mam na imię Peter. Ja wiem dlaczego...to się dzieję. Dlaczego nas widzisz...

Z ciemności wyłonił się wysoki blondyn o kręconych włosach. Na oko miał około dziewiętnaście lat, ale nie jestem do końca pewne.

-Jakich was?-zmarszczyłam brwi.

-Duchy. My nie żyjemy-wskazał ruchem głowy czy może usiąść.

Przesunęłam się, a cały moje ciało drżało z przerażenia i wycieńczenia.

-Jesteś naznaczona. Grozi ci niebezpieczeństwo. Ja nie powinnienem tego mówić, ale jeden z nich jest taki jak ty. Musicie na siebie uważać. Bardzo-Peter zaczął się rozmazywać.-Kiedy będzie już ostateczny moment , znowu się pojawię-zniknął. Co to ma znaczyć, że pojawi się w ostatecznym momencie? Na kogo mam uważać?

-Katerina?-to ten brunet.

-Nie, mów tak do mnie. Jestem Katie.

-Dobrze, Katie. Chodź, muszę cię przenieść do sypialni-wziął mnie na ręce.

-Puść mnie, jestem ciężka, nie chce żebyś się przedźwigał-marudziłam.

-Mogę cię porównać do piórka Doll. Albo lalki...takiej szmacianej...

Robiło mi się ciemno przed oczami i ostatnie co pamiętam to otwieranie drzwi... 
Za często tracę ostatnio przytomność. Muszę chyba zacząć zażywać jakieś witaminy. Otworzyłam oczy.
 -Kat-tego chłopaka jeszcze nie znam.-Jestem Connor.
-Ty moje imię już znasz-podniosłam się z poduszki.-Chcesz coś ode mnie?-spytałam cicho.
-No...tak-powiedział zmieszany.-Odpowiesz mi na kilka pytań?
-Mogę-byłam jakoś na to mało chętna.
Nie jestem raczej jakoś specjalnie rozmowna i nie otwieram się na przed chwilą poznanych chłopaków. 


-Kiedy widujesz Arie? Gdzie?-zadał pierwsze pytanie.

-W domu. Tylko w domu.

-Byłem u ciebie...i ja też ją widziałem...

-Yhm...czekaj?-machnęłam ręką.-Jak to ją widziałeś? Podobno ona nie żyje.

-Ja...ja...no...ten...yyy...

-Widzisz duchy tak jak ja?-walnęłam prosto z mostu.

-Katie! Ciszej! Nikt nie może o tym wiedzieć!-szeptał.

-Dobra, dobra-wywróciłam oczami.-Jak długo?

-Od urodzenia.

-Spoko, ja od śmierci siostry.

-Wiem-podszedł do szafy.-Masz o tym nikomu nie mówić, oprócz Bradleya...on wie.

-Kogo? Tego bruneta z loczkami?

Przytaknął i wyjął coś z pułki

-Nie wiem czy będą dobre, to mojej siostry...-rzucił mi ubrania.

-Nie będzie zła, że to nosze?-chwyciłam je w porę.

-Martwi raczej się tym nie przejmują-po tych słowach zamknął drzwi i zostawił mnie samą.

Ja nie chciałam go urazić... Postanowiłam założyć na siebie zestaw, który mi dał. Pasował idealnie.

-Nie przejmuj się nim-jakaś dziewczyna usiadła na fotelu obok stolika.

-Cholera jasna!-chwyciłam się za serce.-Chcesz żebym dostała zawału?! -Przepraszam, nie chciałam cię wystraszyć. Jestem Hanna, siostra Connora- przywitała się ze mną.-Ja wiem kim jesteś-mrugnęła do mnie.

Powoli do niej podchodziłam...chce tylko coś sprawdzić.

-Tak, jestem duchem-wywróciła na mnie oczami.-Uprzedzam, bo wole żebyś mnie nie dotykała. 
Hanna


Hanna to średniego wzrostu blondynka o miodowych, może brązowych oczach. Ma na sobie białe rurki, biało-beżową koszule w kratkę i szare trampki. Wygląda raczej jak anioł...

-Jeszcze daleko mi do anioła-zachichotała.-Na razie mam coś do zrobienia na ziemi.

-Mogę wiedzieć co?-jestem trochę zbyt ciekawska, i te słowa wyleciały z moich ust, nim je przemyślałam.

-Wiesz, który to Bradley? Ja wiem, że ty wiesz, więc wiesz...Moim ostatnim zadaniem przed śmiercią jakie sobie postawiłam, to znalezienie mu dziewczyny. Nie ważne co się będzie działo. Ja mu mam w tym pomóc. Dlatego też zginęłam...

-Hanna!-do pokoju znowu wbiegł Connor.-Możesz przestać?!

-Dobra, dobra. Sorry...myślałam, że mamy to już za sobą...

Co mają za sobą? W ogóle tego nie rozumiem...

-Spoko ja też-blondynka posłała mi przyjazny uśmiech.-Może jeszcze się kiedyś zobaczymy-pomachała mi i zniknęła.

-Przepraszam za nią...-zaczął„ ale mu przerwałam;

-Twoja siostra wydaje się być miła...ja też przepraszam. Nie chciałam cię wtedy urazić.

-Nie uraziłaś...

-Connor?

-Tak? Czy ja widzę też inne duchy? Czy tylko te, które tego chcą?

-Widzisz, Katie...trudno je odróżnić od prawdziwych ludzi. Sama pewnie to zauważyłaś poprzez swoją siostrę i moją.


***

-Hanna?-spytałam do ścian.-Możemy porozmawiać?

-Słucham cię-znikąd pojawiła się obok.

-Chcesz żebym ci pomogła? W znalezieniu dziewczyny dla Bradleya? 


-Dziękuje-chciała mnie przytulić, ale w połowie się 
zatrzymała.-Jasne, że chce twojej pomocy!

Usłyszałyśmy kroki na schodach.

-Katie...z kim ty rozmawiasz?-o wilku mowa.

-Z nikim. Przepraszam, że musiałeś się fatygować.

-I tak miałem tutaj przyjść-podszedł do mnie.-Ja też przepraszam, za to w sklepie...nie chciałem cię wtedy uderzyć.

-Nic się nie stało-odruchowo dotknęłam siniaka na czole.

Nie do wiary, że jego sprawca siedzi zaraz obok mnie. Nawet nie wiem kiedy jego usta dotknęły moich. Odwzajemniłam pocałunek .Nagle zaczęłam się nie pochamowanie śmiać. On widząc to, po prostu się do mnie przyłączył.

-Co wam tak wesoło?-znowu pojawiła się Hanna.

-Ktoś tutaj jest...-spoważniał.

Posłałam jej zdenerwowane spojrzenie, a ona zniknęła, nim jednak to się stało, ona patrzyła równie przerażona na szafę.

-Bradley...to była Hanna-oznajmiłam mu.

-Nie, nie. Ona ma inną energie. To było nie zbyt...miłe. Jeden z ciemnych-wybiegł z pokoju.-Katie choć! Nie wiedząc co robić, zrobiłam to co kazał.

Nie znam tego domu. Biegłam za jego krokami. W domu było ciemno, mimo iż ściany i meble są utrzymywane w delikatnych kolorach.

-Kattie?-usłyszałam ten delikatny głosik.

-Aria-w oczach poczułam łzy.-Co ty tutaj robisz...?

-Opuściłaś mnie-powiedziała oskarżycielskim tonem.-Dlaczego? Powiedz, dlaczego?! 
Hanna


-Katie, uciekaj!-chłopak, którego chyba widziałam w sklepie przybiegł razem z Conorem. -To jest demon! Twojej siostry tutaj nie ma!-coś ich zatrzymało i stali w bezruchu.-Proszę cię! Uciekaj...-teraz już nie mogli też mówić. Ja tylko stałam. Stałam i patrzyłam na małą rudą dziewcznkę o niebieskich oczach. To nie może być demon...to tylko moja mała bezbronna siostrzyczka.

-Katerina!-czyjaś ręka pociągła mnie przez co prawie upadłam.-To nie jest ona!-Bradley również zamilkł.

-Kattie...będziemy się bawić?-spytała tym piskliwym głosikiem.-Siostrzyczko...-chciała do mnie podejść.

-Odejdź-warknęłam na...to coś.-Nie nazywaj mnie swoją siostrą. Nie jesteś Arią.

-Chcesz tak się bawić?-podniosła ręce do góry. Cały dom zadrżał, wiatr się zebrał i prawie nic nie widziałam przez przedmioty latające do okola. -Mogłaś wybrać inną opcje...-jakaś szafka uderzyła mnie w nogę i upadłam pod ścianę. -To już twój koniec-powiedziała i wtedy stało się coś dziwnego.

Za nią pojawił się Peter... Czas się zatrzymał. Jestem tylko ja, cisza i blondyn z loczkami. -Masz wybór; umrzeć i dołączyć do swojej rodziny, albo ciągnąć swoje życie. Wiedz, że po każdej złej rzeczy następuje dobra-uśmiechnął się lekko.-Te drzwi pozwolą ci wrócić-pokazał na wcześniej nie zauważony przeze mnie element.-Ja ci pomogę... Albo masz drugie drzwi...-wskazał na pomalowane na czarno drzwi.-Wtedy dołączysz do nich. Wybieraj. Masz mało czasu. Zaraz oni zginą-i zniknął. 


Jak ja kocham te nasz pogaduszki. Nie mam zamiaru się zastanawiać. I tak kiedyś dołączę do rodziny. Ale najpierw muszę coś załatwić. Z tą myślą wybrałam drzwi pierwsze. Jest tak jak było. Tylko teraz on był obok mnie. Wie co mam zamiar zrobić.

-Stój!-krzyknęła. Kiedyś przeczytałam książkę o egzorcystach. Dokładnie wiem co mam powiedzieć.

-Wybrałaś dobrą ścieżkę-znowu zostałam sama.

***(Dziesięć lat później)

Czy mi się wtedy udało? Tak. To było trudne. Nie wiem jaki się udało zapamiętać tak długą formułkę. Ale żyjemy. Ja, mój obecny mąż oraz inni, którzy na swój pech znaleźli się w nie właściwym miejscu o nie właściwej porze.

-O cym myślisz, mamusiu?-moja mała córeczka usiadła na moich kolanach.

-O twoim tacie i wujkach...-popatrzyłam w jej brązowe oczka i przeczesałam loczki w tym samym kolorze co jego.

-Jestem!-usłyszałam jak wchodzi do domu.-Cześć dziewczyny-ucałował nas obie. -Hej, tatusiu-Hanna(imię po siostrze Conora) mocno wtuliła się w mojego męża 


.-Chodź pokarze ci moje lalki-pociągła go za rękę do pokoju.

-Dobrze. Zaraz przyjde tylko porozmawiam z mamą-jeszcze raz cmoknął ją w policzek i Hanna grzecznie odmaszerowała do pokoju. -Katie-przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował.-I co kochanie?-jego twarz promieniała radością.

-Jestem w ciąży-oznajmiłam dumna. Złapał mnie w tali i okręcił wokół własnej osi.

-Kocham cię-wydyszał pomiędzy pocałunkami. 


-Ja ciebie też Brad. 
_________________________
zapraszam do zakładki "zamówienia" :)
Wyszedł bardzo dziwnie o.O 
Ale liczę na komentarze xx
Wcześniej dodałam skróconą wersje za co przepraszam,ale śpieszyłam się do szkoły xD
 I na koniec Katie i Brad ♥