Mogłam poczuć jego cudny zapach . Pachniał grejpfrutami z miętą .
-Nie mam zamiaru Zayn. - odpowiedziałem mu w końcu po czym odsunęłam się .
- Czyli mogę to wyrzucić ? - lekko kiwam głową. Chłopak bez zastanowienia podchodzi do okna i wyrzuca żyletke.
Zaczynam odczuwać wściekłość , lecz po chwili to uczucie zamienia się w ulgę. W końcu Zayn zrobił coś , czego ja sama nie potrafiłabym zrobić .
- Możemy już iść ?
- Tak . - zmierzam do drzwi. Kiedy jesteśmy przy schodach zatrzymuje się. - Dziękuje Zayn . - delikatnie dotykam jego dłoni.
- Zrobiłem to dla twojego dobra - ściska moją dłoń mocniej .
- Jeśli chcesz zapytać dlaczego to...
- Przecież o nic nie pytam . - uśmiecha się w czrujący sposób . - Chodźmy już . - puszcza moją rękę.
Na dole jest tylko kilka osób . Pewnie dlatego bo przyszliśmy zbyt wcześnie.Siadamy przy stoliku , przy którym nikogo nie ma .
- Jesteśmy za wcześnie . Więc może pójdziemy na mały spacer ? - proponuje mi chłopak .
- Okej. To przyniosę nasze kurtki. - szybko poszłam po nie poszłam. Gdy wróciłam Zayn czekał już przy drzwiach. - Proszę - podaje mu jego czerwoną kurtkę .
- Dzięki . - Zayn pomaga ubrać mi płaszcz po czym wychodzimy .
Przez chwilę słychać tylko nasze kroki po śniegu .
- Lubisz zimę ? - pyta niespodziewanie .
- To może dziwne , ale lubię wszystkie pory roku. Przecież nie da się żyć cały czas w tym samym klimacie .
- Tak ... - Czekaj czy my właśnie gadamy o pogodzie ? - śmieje się .
- Taa ... przyznam , że to nietypowe. - Wracasz do domu na święta ?
- Nie mój dom jest bardzo daleko stąd i nie ma sensu tam jechać na tylko parę dni .
- Czyli , że chcesz spędzić święta tutaj ?
- No, tak .
- W takim razie ... - nie mogę dokończyć zdania , gdyż przewracam się na lodzie.
- Łoł ... - schyla się do mnie . - Nic ci nie jest .
- Niee ... - zaczynamy się głośno śmiać . Malik podaje mi rękę dzięki czemu mogę wstać ze śniegu.
- Wybacz . Zawsze ze mnie taka gapa .
- No może troszkę .
- Aha dzięki - idę szybciej przed siebie udając obrażoną. Słyszę że chłopak za mną idzie. Łapie mnie za nadgarstek i przyciąga do siebie . Czuje jego oddech na swojej szyji .
- Wiesz , że żartowałem ? - patrzę na niego przez chwilę ze smutnym wyrazem twarzy , a po chwili szeroko się uśmiecham .
- Wiem - chłopak odwzajemnia uśmiech . - Chodźmy dalej . - A wracając do świąt chce cię zaprosić do mnie .
- Perrie to miło z twojej strony , ale nie chce robić kłopotu .
- Zayn niby jaki z ciebie kłopot ? Proszę cię . Zrób to dla mnie .
- Dobrze , przemyśle to.
- Okej . Wracając do akademika rozmawiamy o naszej najlepszej gwiazdce z dzieciństwa . Gdy już jesteśmy w akademiku impreza trwa na całego. Duża grupa studentów gra w prawda czy wyzwanie , inni siedzą przy stoliku i piją , a pozostali tańczą.
- Too co robimy ?
- Może prawda czy wyzwanie ?
- Okej - podchodzimy do tych , którzy grają .
- Heej możemy się dołączyć ?
- Jasne - odpowiada jakaś dziewczyna. Siadam obok Hazzy , a Zayn obok mnie.
- Dobra , Ashley kręcisz . - dziewczyna z krótkimi włosami kręci butelką
- Harry ? - Wyzwanie - na jego twarz wkrada się uśmiech .
- Hmm... pocałuj ... - jej wzrok zatrzymuje się na mnie . - Perrie .
- Przecież ona chodzi z Zayn'em . Szkoda tylko , że kompletnie do siebie nie pasują. - nie wiem kto to powiedział .
- Dla twojej wiadomości Zayn jest moim przyjacielem .- odpowiadam temu komuś.
- Aha , w takim razie dajesz Hazz. - poganiają go. Odwracam głowę w jego stronę . Ale on daje mi tylko całusa w policzek. - Ale ja mam dziewczynę , a Perrie to moja przyjsciółka i nie chce aby łączyło nas coś więcej.
-Arggh ... dalej . Teraz ty . Harry kręci .Długo mija zanim przychodzi moja kolej.
-Prawda .
-Czy to prawda , że pokłóciłaś się z Gemmą przez Zayn'a ?
-My ... my się wcale nie pokłóciłyśmy tylko przyjechał do niej chłopak i chce spędzić z nim czas . - nie chce żeby ktoś o tym wiedział . To nasza sprawa .
Butelka kręci się dalej ...
- Zaraz wrócę. Idę tylko po telefon bo zostawiłem go u ciebie .
- Okej . - gdy wstaje lekko chwieje się na swoich nogach. Przecież nic nie pił ... Minęło 20 minut , Zayn nadal nie wrócił . Idę więc do swojego pokoju. Znów zastaje chłopaka śpiącego na łóżku . Kładę się obok niego.
- Zayn ? - mówię cicho. Otwiera oczy.
- O rany... zasnąłem ?
- Chyba - śmieje się .
- Przepraszam. Ostatnio często tak mam... -
Nic nie szkodzi.
- Będę się zbierał.
- Czemu ? Zostań jeszcze.
- Może ...
- Proszę .
- No dobrze .
- W takim razie chodź. Pokaże ci coś. - biorę jego rękę i prowadzę do okna.
- Co ty robisz ?
- Zobaczysz. - otwieram je po czym wychodzę na dach. - Chodź.
Malik przyłącza się do mnie. Kiedy siedzimy patrzymy w niebo . Jest dosyć zimno , ale to nic .
- Nie jest ci zimno ?
- Troszeczkę.
- Poczekaj ... - wychodzi , a po chwili wraca z dwoma kocami i czapką. Podaje mi jeden .
- Dzięki. - Proszę - wkłada swoją czapkę. - Jestem podatny na choroby... - W porządku. Wiesz naprawdę powinnieneś ze mną na święta . - Chciałbym , ale... - Ale co ? - spoglądam na niego - Po prostu nie mogę . Muszę tutaj zostać . Przepraszam . - Nie przepraszaj. Wyjeżdżam jutro wieczorem. A wracam 30 grudnia. Mam nadzieję , że chociaż w sylwester spędzimy razem ? - Masz to jak w banku. - posyła mi uśmiech. Tak pięknie mu z nim na twarzy. - Zrobimy sobie zdjęcie ? - pyta nagle .
- Yhym - wyciąga swojego iPhone'a. Robimy kilka zdjęć.
- Pokaż.
- Myślę , że to będzie najlepsze .
- Jakie urocze .
- Tak to prawda . Jesteśmy piękni . Noo może ja trochę bardziej - śmieje się.
- Eeeej .
- Oczywiście , że ty jesteś najpiękniejsza .
- Dziękuje , ale wcale tak nie uważam.
- To lepiej zacznij. Jesteś naprawdę piękna. - czuje gorąc na policzkach. Oprócz Harry'ego , nikt nie prawił mi kompelementów .
- Tak , oczywiście - mówię w sarkastyczny sposób. Siedzimy tam z jakieś trzy godziny. Rozmawiając o różnych rzeczach .
NASTĘPNEGO DNIA ...
-Paa . Będę tęsknić . Baardzoo. - żegna się ze mną Hazza. - Ja też i to bardzo. - przytulam go tak mocno jak tylko potrafię. .
-Ej , ej. Chyba nie chcesz mnie udusić ?
- Owszem chce i to bardzo. Mogłabym cię wypchać i postawić cię nad łóżkiem . Wtedy byłbyś ze już ze mną na zawsze.
- Haha. Wesołych świąt skarbie.
- Nawzajem kochanie .
- Okej pójdę już , bo chyba ktoś też chce się z tobą pożegnać . - odrywa się i wskazuje na Zayn'a.
- Paa .
- Pa. - mówię zanim odchodzi. Podchodzę do mulata.
- Cześć . Chciałem się pożegnać. Chociaż nie będzie cię tylko tydzień.
- Tylko ? Chyba aż tydzień.
- No tak. Chyba tego nie przeżyje. - śmieje się. - Yhyym. - wyciąga do mnie ręce . Przytulam go . Znów ten zapach.
- Już tęsknię.
- Ja bardziej - droczy się.
- No , chyba jednak nie . - zaczynamy się poruszać jak pingwiny.
- Taa jasnee.
- Dobrze niech ci będzie . Ale robię to tylko dlatego bo zaraz się spóźnię. - zatrzymujemy się , a on omal co się nie przewraca. - Zayn ? Myślę , że musisz iść do lekarza. To nie jest normalne.
- Obiecuje , że pójdę się przebadać. - uśmiecha się , ale w jego oczach widać ... smutek . - Trzymam cię za słowo. Okej . Muszę iść. Wesołych świąt.
-Wesołych świąt . - biorę swoją walizkę i odchodzę. Odwracam się jeszcze raz i posyłam mu uśmiech .
TYDZIEŃ PÓŹNIEJ ...
Kiedy wchodzę do akademika nikogo nie zostaje. Wydaje się pusty.
Wchodzę do pokoju i pierwsze co zauważam to paczka leżąca na krześle .
Podchodzę i czytam kartkę.
Dla diabełka od świętego Mikołaja
Otwieram ją.
To torebka o której mowiałam Zayn'owi , że nie mam pieniędzy aby móc ją
kupić . Jest taki kochany. Dobrze , że też mu coś kupiłam tylko w porównaniu z torebką to drobiazg. Pójdę do niego . Muszę mu podziękować . Idąc spotykam Harry'ego z Angelą .
-Heej . Jak święta ? - pytam szczerząc zęby.
- Hej Pezz dobrze a u ciebie ?
- Super. Spedziliście je razem ?
- Tak . Było ... zabawnie - mówi spoglądając na dziewczynę w ten wyjątkowy sposób. - Wpadnij do mnie potem . Mam coś dla ciebie.
- Jasne , ja dla ciebie też . To do zobaczenia.
- Paa. - pospiesznym krokiem zmierzam do Zayn'a. Pukam do drzwi. Nie otwiera. Trudno , może po prostu gdzieś poszedł .
KILKA GODZIN PÓŹNIEJ ...
Piszę do niego , ale nie odpowiada .
W końcu przychodzi do mnie Harry . W ręku trzyma małą torebeczke na
której widzę mikołaje. Uśmiecham się. - Wesołych świąt - mówimy i wręczamy sobie prezenty. - Ty otwórz pierwsza.
- Chętnie. - w torebce jest prostokątne pudełko , a na nim złota kokardka. Delikatnie je otwieram. To złoty wisiorek ze serduszkiem. Jest śliczny.
- Podoba ci się ?
- Bardzo ! Dziękuje Hazz - cmokam go policzek. - Teraz twoja kolej. - otwiera torebkę i sądząc po jego minie ciesz się .
- Wielkie dzięki Perrie. Jesteś kochana.
- Ty też. - chłopak zakłada czapke , a ja mocuje się z zapięnciem .
- Pomogę ci. - zapina wisiorek na mojej szyji.
NASTĘPNEGO DNIA ...
Dziś jest sylwester . Nowy rok , nowe plany , nowe znajomości , nowe
sukcesy jak i porażki po których trzeba będzie się pozbierać .
Ale zmiany zwykle wychodzą u mnie na dobrze . Więc nawet się cieszę.
Zayn nadal nic nie odpowiedział .
Mam nadzieję , że już niedługo do mnie przyjdzie.
Powoli zaczynam się przygotowywać do do imprezy. Mam jeszcze dwie
godziny. Ale co mam na siebie włożyć , tego nie wiem ...
Przed wyjściem wysyłam jeszcze SMS'A do Malik'a
"Zayn , proszę odpisz " Obiecał , że będzie ze mną . Po chwili wychodzę
Jeszcze godzina do 12. Kiedy parze na telefon widzę wiadomość . Od
Zayn'a. Wreszcie
"Perrie przepraszam , ale nie mogłem . Jestem w szpitalu. Proszę nie
przychodź , nie chce żebyś widziała mnie w takim stanie Jeszcze raz
bardzo cię przepraszam. "
Co ? W szpitalu ?! Nie obchodzi mnie to . Muszę wiedzieć co z nim jest.Jakiś chłopak wsiadający do auta spada mi z nieba. Szybko do niego podchodzę. - Cześć możesz coś dla mnie zrobić ?
- Taa ?
- Błagam podżuć mnie do szpitala .
- Spoko wsiadaj. - chłopak szybko dociera dojeżdża pod szpital. Rzucam tylko szybkie dziękuje i wychodzę z auta. Wchodzę do szpitala.
- Przepraszam gdzie leży pan Malik.
- Pan Malik ? W sali numer 12 na drugim piętrze .
- Dziekuje. - idę w kierunku windy . Zatrzymuje się. Zauważam napis : ONKOLOGIA . Zamieram . To , to nie może być prawda . Szukam sali numer 12. W końcu ją znajduje. Otwieram drzwi. Na łóżku śpi Zayn. Podchodzę i siadam na krześle. Z jego nosa znów spływa krew . Znajduje chusteczki w torebce i wycieram ją. Wtedy się budzi.
- Perrie...
- Hej Zayn - do moich oczu napływają łzy. - Prosiłem żebyś ...
- Nie Zayn . Chcę w końcu ...- powstrzymuje łzy - wiedzieć . Jesteś chory prawda ? Masz raka ...
Przez chwile nic nie mówi , lecz odpowiada cicho .
- Tak ...- jego wzrok ląduje na jego rękach .Zaczyna się bawić nerwowo palcami. Z moich oczu wypływa łza.
__________________________________________________
Owszem, możecie mnie zabić. Kiedy to ja tutaj cos dodałam?
Co do imagina dla Tori...miałam napisany i zgubiłam kartkę. W ten oto sposób mądra ja będę pisała jeszcze raz. Na pewno dodam coś jutro :)
Prześlę sobie ty tylko na laptopa.
I imagin Caro...wiedziała, wiedziałam, wiedziałam, ona to ma kurde dar żeby doprowadzać mnie do bólu. Jprkdsdlkklfnwrlvna
Nie przeciągam :)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ :) x