Mówi się, że jeśli mężczyzna raz
uderzy kobietę to nie zawaha się drugi raz. Myślałam, że to
brednie, ale teraz wiem, że to prawda. Zaczęło się od niewinnego
policzka, ale teraz uderzenia są kierowanie w brzuch, twarz...
przestałam wychodzić z domu. Nie chce żeby to ktoś zobaczył.
Moją rozciętą wargę, siniaki, niedodrapana krew. Wiem, że zrobi
to kolejny raz. Wiem, że, ale boje się odejść. Boje się, że
mnie znajdzie i zniszczy. Strach. To opisuje całe moje życie. To
jedno słowo.
Ale teraz muszę coś ważnego
przekazać chłopakowi, którego pokochałam. Który jako pierwszy
usłyszał ode mnie słowo „kocham”.
-Kira!-usłyszałam głos Ashton'a.
Nie wiedziałam co zrobić. Zaczęłam
rozglądać się za kryjówką, ale nie zdążyłam się schować, bo
wszedł do pokoju. Był nadzwyczajnie spokojny.
-Hej-pocałował mnie w posiniaczony
policzek.
-Cześć-wyjąkałam.
-Coś się stało kochanie?-spytał z
błyskiem w oku.
To nie był TEN błysk, który
widziałam, gdy się poznaliśmy. To TEN błysk, który pojawia się
przy ciosach.
-N..nie.
Wyszedł z pokoju, a ja znowu zajęłam
się praniem. Mój spokój znowu on zakłócił. Był wkurzony.
Zaczął oskarżać mnie o to, że ruszałam coś w jego papierach.
Zaprzeczyłam. Nie wiedziałam o co chodzi, nie wchodzę do jego
gabinetu. Nigdy. Chciał mnie uderzyć, ale zatrzymałam go słowami.
-Jestem w ciąży, Irwin. Więc zanim
znowu dostanę za coś czego nie zrobiłam to pomyśl.
I odeszłam. Tak po prostu otworzyłam
drzwi i wyszłam. To był pierwszy raz kiedy mu się sprzeciwiłam.
Stał teraz pewnie oniemiały na środku pokoju, czyli tam gdzie go
zastałam.
Ashton starał się mnie odzyskać,
mówił, że się zmienił, ale nie chciałam do niego wrócić.
Dopiero, gdy pierwszy raz wziął na ręce naszą córeczkę Juliet i
wyznał mi, że poszedł do psychologa, leczy się...postanowiliśmy
oboje naprawić naszą relacje.